poniedziałek, 16 grudnia 2013

Masaż "oczami" pacjenta


Czy zawsze wiemy, co kryje się w odczuciach pacjentów w trakcie naszej terapii? Oczywiście zapytanie o to jest podstawą, a ciągła wymiana informacji jest mile widziana. Co w przypadku kiedy pacjent „odpłynie” lub po prostu nie odzywa się? Bazujemy na doświadczeniu (jeżeli oczywiście takowe posiadamy) oraz wiedzy, którą do tej pory udało nam się w głowie zgromadzić, na umiejętności palpacji, informacji zwrotnej, umożliwiającej z dużą precyzją rozpoznanie stanu napięcia tkanek, a także określenie mocy pracy jakiej one wymagają. Na tej podstawie jesteśmy w stanie również określić z niemal zegarmistrzowską dokładnością miejsca wymagające większej uwagi i solidnie je rozpracować. Czytamy ciało jak dobrą książkę. Bardzo często jest to strzałem w przysłowiową dziesiątkę i to właśnie jest główny powód milczenia.

Poniżej relacja pana Krzysztofa (32), jednego z moich ostatnich pacjentów, człowieka aktywnego, żyjącego dynamicznie, nie stroniącego od codziennego stresu, po sesji masażu tkanek głębokich:

Gdy położyłem się na łóżku moje myśli były rozwiane. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Pierwszy ruchy masażysty był jak badanie, próba nawiązania kontaktu i zbudowania relacji. Po chwili moje ciało zaczęło się odprężać, całkowicie poddawać, a ruchy masażysty stały bardziej zdecydowane, choć wciąż łagodne i spokojne. Uspokajająca muzyka w tle i roztoczony zapach olejku stworzyły klimat, który pozwolił oddalić niespokojne myśli. Czułem jak moje mięśnie zaczynają wręcz pracować poddając się prowadzeniu. Spokojne i powolne ruchy niekiedy wzrastały na sile co wiązało się z dużym zaangażowaniem i dopasowaniem do granic małego dobrego bólu , które ani na chwilę nie zostały przekroczone. Wszystko pod pełną kontrolą. W pewnym momencie straciłem poczucie czasu, a moje myśli skupiły się na jednej rzeczy. Moje ciało. Tu i teraz. Czułem jak każdy mięsień zostawał po kolei pobudzany, zmuszany do pracy, przepompowania krwi przy powolnym rolowaniu i przebudzenia przy ucisku jego anatomicznych granic.
Każdy mięsień po kolei zaczął budzić się na nowo. Żaden nie został pominięty. Po kolei każdy miał swoją kolej w uporządkowanej całości.
Ku mojemu zaskoczeniu masażysta podczas całego zabiegu nie przerwał kontaktu z moim ciałem – od pierwszego dotyku do ostatniego ucisku był to jeden ciągły ruch. Zmiana rąk – nie przerwanie, zmiana stron – nie przerwanie i tak do samego końca. To było coś w rodzaju połączenia i dawało swoiste poczucie prowadzenia. Masaż nie odbywał się tylko dłońmi, czułem przedramiona, kostki i wiele rodzajów ucisków, gładzeń, gdzie nie miałem pojęcia jak ktoś to robi. Ale ja jestem tylko klientem więc liczą się dla mnie efekty.
Po zabiegu poczułem jak moje mięśnie zaczęły żyć, jednocześnie czując lekkość i głębokie odprężenie.”

Życzę Wam tylko i wyłącznie takich opinii. Przyjemnego dnia :-)

Pozdrawiam
Maciej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz